Strona główna/Archetti/Aktualności/Zapraszamy do obejrzenia materiału filmowego (..)
23/03 2020
#Archetti

Zapraszamy do obejrzenia materiału filmowego Archetti-Kabalewski-Haydn-Mozart

Omówienie programu: 1. W. A. Mozart – Divertimento F-dur KV 138 2. D. Kabalewski – Koncert skrzypcowy C-dur 3. W. A. Mozart – I Koncert skrzypcowy B-dur KV 207 4. J. Haydn – 64 Symfonia A-dur Tempora mutantur

 Wolfgang Amadeusz Mozart (1756-1791) jest jednym z najsłynniejszych kompozytorów w historii muzyki - uznanym już za życia geniuszem – którego sława trwa nieprzerwanie od XVIII wieku, aż po dzień dzisiejszy. Wbrew pozorom niewielu twórców spotkało się z tak niezmiennym uznaniem, które jeszcze w czasach Mozarta wiązało się z niezwykle wyczerpującą pracą i podróżami. Lektura listów tego genialnego kompozytora (a dla dysponujących krótszą ilością czasu – wystarczy kilka odpowiednich, lecz nie wszystkich ujęć z filmu M. Formana „Amadeusz”) ukazuje, że nie pałał szczerą i gorącą miłością do mecenatu roztoczonego nad nim w Salzburgu, a nawet w Wiedniu. A trzeba wiedzieć, że z punktu widzenia kompozytora jeszcze nawet w dobie XX wieku nie można było marzyć o czymś wspanialszym, niż o perspektywie stałej opieki finansowej. Mozart wyprzedzał jednak epokę jako wirtuoz-instrumentalista, improwizator, kompozytor i doskonale rozumiał, że mecenat może ograniczać rozwój artystyczny (o korzyściach finansowych nie wspominając…). W tym właśnie zakresie Mozart jest dalekim przodkiem dzisiejszych muzyków tzw. „freelancerów”, z których usług korzystają dzisiaj różni patroni kultury.

 Mozart właściwie całe życie podróżował, przyjmując (a czasem wymuszając) zaproszenia wszelakich dworów lub potencjalnych mecenasów, którzy co prawda – i owszem – doceniali jego sztukę, ale po za pojedynczymi zamówieniami już więcej muzycznego obieżyświata nie chcieli przyjmować. Bo jak nie wiadomo o co chodzi… Wolfgang wybierając się w podróże nie rozstawał się ze szkicami, a właściwie - rękopisami (które były jedynymi, wyzbytymi od wszelkich poprawek manuskryptami) Divertiment. Utwory te, jak pisał sam twórca, stanowiły wzorzec kompozycji, które w danym mieście czy dworze trzeba było zadedykować i oczywiście wykonać. Część z tych materiałów zostało Divertimentami nie angażującymi nad wyraz prostych umysłów swych słuchaczy, a przeznaczonymi raczej do rozrywki {diverti [wł.] oznacza zabawa}. Kilka z nich stało się zaczynem symfonii (Mozart „skrobnął” jeszcze tylko prostego Menueta z Triem, dopisał wstęp i można było grać Koncert po jednej (!) próbie).

 Divertimento F-dur jest przykładem tego pierwszego sposobu wykorzystania szkiców przez Mozarta. Tempa części pozostawały niezmienne; części: szybka-wolna-szybka. Ten utwór, obok równie słynnych z tego gatunku (KV 136, 137) został napisany dla kwartetu smyczkowego. Co ciekawe – Mozart zamiast wiolonczeli życzył sobie kontrabasu. W praktyce wykonawczej Divertimenta, jak również słynne Eine Kleine Nachtmusik, wykonuje się niemal w każdej możliwej obsadzie smyczkowej – od kwartetu smyczkowego, przez kwintet, aż po orkiestrę kameralną.

 Dymitr Kabalewski (1904-1987) to kompozytor, którego życie toczyło się w ponurych czasach Związku Radzieckiego. W swoich pierwszych próbach kompozytorskich starał się łączyć tradycyjny styl (odniesienia do muzyki A. Głazunowa, M. Rimskiego-Korsakowa) z awangardowymi tendencjami, których muzycznej rezultaty można było słyszeć w Związku Radzieckim jeszcze na początku lat 30-tych. Trzeba wspomnieć, że wbrew pozorom wiele nowych pomysłów (np. budowa thereminu przez Lwa Termena – łatwo powiązać nazwę instrumentu) było aprobowanych i finansowanych przez… bolszewików, którzy pragnęli przyswajać nowe idee na poczet partii. Po „Wielkim terrorze” Kabalewski, jak wielu innych kompozytorów zdecydowało się uprościć język muzyczny. Jego przyswajalność gwarantowała możliwie większą ilość wykonań, a co za tym idzie – wynagrodzenie, które pozwalało wiązać koniec z końcem w tamtych okrutnych czasach. Kabalewski, jak się okazało, znakomicie odnalazł się jako krytyk muzyczny, redaktor wielu nowych publikacji muzycznych, a przede wszystkim jako pedagog. Natomiast z jego niezwykle zróżnicowanej twórczości dziś najlepiej rozpoznawalne są kompozycje powstałe z myślą o uczniach – Koncert wiolonczelowy oraz Koncert skrzypcowy. Ten ostatni oprócz wartości edukacyjnych niesie ze sobą na tyle dużo jakości artystycznej, że do swojego repertuaru postanowił go włączyć legendarny skrzypek – Dawid Ojstrach.

 Na załączonym nagraniu pierwszą część tego Koncertu prezentuje Natalia Szymczyk. To skrzypaczka, która na II Ogólnopolskim Konkursie Młodego Skrzypka Archetti zdobyła I miejsce, Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego Jakuba Chełstowskiego oraz Nagrodę Muzyków Orkiestry Kameralnej Miasta Jaworzna, jest również laureatką nagród na Olkuskim Festiwalu Skrzypcowym „Mały Violinista”, Ogólnopolskim Konkursie Skrzypcowym „Mistrz Literatury Dziecięcej Oskar Rieding” w Warszawie, Chrzanowskich Spotkaniach Młodych Instrumentalistów, Mezinarodni Houslova Soutez o cenu Vaclava Krucka 2019 w Novym Jicinie i wielu innych. Swoje umiejętności szlifuje również na kursach mistrzowskich pod okiem światowej klasy profesorów, natomiast na co dzień Natalia kształci się pod okiem mgr Małgorzaty Wacławik. Jest stypendystką Centrum Edukacji Artystycznej oraz Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci.

 Mozart swój pierwszy koncert skrzypcowy (tak, był także skrzypkiem, do czego podchodził jednak z głęboką rezerwą) napisał już najprawdopodobniej jako pełnoletni kompozytor, jeszcze w czasach patronatu księcia arcybiskupa Salzburga Hieronima Colloredo. Biografowie doszli do wniosku, że Mozart pisał wszystkie Koncerty skrzypcowe z myślą o sobie jako wykonawcy, choć można sądzić, że akurat I Koncert prezentował również Antonio Brunetti (skrzypek przebywający wtedy w Salzburgu), który poprosił o dopisanie innego finału Koncertu, co Mozart później uczynił (Rondo KV 269).

 Pierwszą część tego Koncertu prezentuje Milena Pioruńska, która na co dzień jest uczennicą prof. Kariny Gidaszewskiej. Ma na swoim koncie koncerty z orkiestrami kameralnymi, jak i symfonicznymi zarówno na scenach polskich, jak i zagranicznych. Odnosi również sukcesy podczas konkursowych zmagań na arenie międzynarodowej, zdobywając laury między innymi na: Ogólnopolskim Konkursie Indywidualności Muzycznych ATMA, Młodzieżowym Konkursie na Skrzypce Solo im. Tadeusza Wrońskiego, oraz Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym “Vivaldi 337”, jak również International “Flame” Competition w Paryżu. Milena należy do grona stypendystów Rotary Club we Wrocławiu oraz Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci w Warszawie. Otrzymuje Stypendium Prezydenta Miasta Wrocławia, Legnicy oraz Fundacji Edukacji Międzynarodowej. W 2019 roku Milena została laureatką XVI edycji Programu Stypendialnego “Młoda Polska” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

 64 Symfonia A-dur Tempora mutantur Józefa Haydna (1732-1809) została skomponowana między 1773, a 1775 rokiem co teoretycznie przypada na koniec tzw. okresu „burzy i naporu” (Sturm und Drang), co zaznaczyło się śmiałymi i niespotykanymi pomysłami w obrębie formy, jak i języka muzycznego w twórczości tego austriackiego kompozytora. W praktyce, echa tego nurtu (zaznaczającego się najbardziej w literaturze i malarstwie) nie mają już tak ogromnego wpływu w 64 Symfonii. Punktem wyjścia jest tutaj tytuł: Tempora mutantur (tłum. „czasy się zmieniają). To fragment słynnej łacińskiej sentencji, której filozoficzne korzenie odnajdziemy w kojarzonej z Heraklitem Panta rhei (tłum. „wszystko płynie”). Tempora mutantur, nos et mutamur et illis („czasy się zmieniają, a my razem z nimi”). Fragment tej sentencji Haydn umieścił w nagłówku rękopisu, co być może było komentarzem do zmian zachodzących na dworze księcia Esterházego… Symfonia składa się z 4 części, w której odniesienie do tytułu ma odzwierciedlenie w powtarzających się sekwencjach muzycznych. Szczególnie odczuwalne jest to w wolnej, drugiej części. Haydn wyraźnie igra z konwencją prowadzenia typowej dla tamtych czasów narracji muzycznej. W trzeciej i czwartej części Haydn „w teorii” powraca do klasycznego układu formy. Natomiast treść nie jest już dokładnie taka, jakiej można byłoby się spodziewać. Wszak – „czasy się zmieniają”!

                                                                                                                                                Maciej Tomasiewicz

dogóry