"Maria Zwolińska. Disorder" - wywiad / fotorelacja
Zapraszamy do przeczytania wywiadu z artystką Marią Zwolińską.
Maria Zwolińska o sztuce współczesnej: może być estetyczna
W Galerii Kameralnej ATElier Kultury trwa wystawa prac Marii Zwolińskiej pt. Disorder. Maria Zwolińska – absolwentka Liceum Plastycznego w Szczecinie na profilu snycerstwo, ukończyła Akademie Sztuk Pięknych we Wrocławiu na kierunku Grafika. Jest asystentką w pracowni Litografii i Druku Płaskiego na ASP w Szczecinie.
Ela Bigas: Skąd pomysł na taki portret wspak czyli od tyłu?
Maria Zwolińska: Na pierwszym roku studiów robiłam taką pracę. Cofam się do różnych pomysłów, które kiedyś miałam, tylko one nabierają inną formę, jeśli chodzi o znaczenia. Myślę, że moim głównym motorem była też trudna sytuacja. Wszystkie te prace są o prywatnych rzeczach i ciężkich sytuacjach, ale nie chcę o nich otwarcie mówić, bo czasami może to zmienić pole interpretacji i narzucić coś. Myślę, że te portrety są od tyłu, bo jest coś takiego, że czasami jesteśmy blisko kogoś ale nie potrafimy odczytać emocji. To są portrety i jeżeli ktoś np. zna te osoby, to stwierdzi, że to jestem ja, ale nie widać twarzy, nie widać emocji. To jest trochę o takim odrealnieniu, osamotnieniu, o niemożności zobaczenia wszystkiego w tej drugiej osobie, chociaż jesteśmy bardzo blisko niej.

Jakie emocje towarzyszyły Pani przy tworzeniu tego cyklu?
Była to jakaś forma, mogłabym stwierdzić, że terapeutyczna dla mnie. Ogólnie te najnowsze prace z tego cyklu są trochę o poszukiwaniu siebie w momencie kryzysu i jakichś trudnych sytuacji, gdzie nie potrafimy dostrzec różnych rzeczy, czasem trzeba się zdystansować, żeby ten obraz zobaczyć i odnaleźć się w tym. Te kryzysy często kształtują to jakimi jesteśmy ludźmi. Myślę, że trochę przepracowuję różne rzeczy, sytuacje, które zdarzają się w moim życiu prywatnym, właśnie w taki sposób, w twórczy. Tak naprawdę mam coś takiego, co powtarzam moim studentom, że ja rzadko robię projekty do grafik. Często jest tak, że ja coś robię i np. po pól roku stwierdzam czy to miało sens, czy mi się udało jakąś emocję zawrzeć, którą chciałam. Na początku nie wiem do końca o czym to jest. Dlatego ten system gdzie uczę i wymagam, żeby był jakiś pomysł na początku, staram się, żeby to było otwarte dla studentów. Ja nie mam konkretnego planu, to są rzeczy poglądowe, bardzo szkicowe, prawie nigdy nie wiem, co będzie końcowym efektem.

Gdybym poprosiła o pani autoportret w ujęciu realistycznym, to jak by on wyglądał?
Byłabym w pracowni graficznej, bo szykując się nawet teraz na wystawę miałam taki moment, że poczułam, że moje miejsce jest w pracowni. Sytuacja wystawy to jest fajna rzecz, to jest ważne i potrzebne w tym świecie twórczym. Takie sytuacje, które się dzieją, wystawiennicze, spotkania z innymi artystami, ale w tej pracowni się wszystko rodzi, to tam się wszystko dzieje. Kamień litograficzny jest dla mnie taką ważną rzeczą, ten kamień pamięta, co ja na nim narysuję i nie jest to sztuczny materiał, to jest naprawdę z kopalni wydobyty kamień, który czuje. Prof. Frąckiewicz, u którego robiłam dyplom we Wrocławiu często mówił, że kamień jest tak delikatny, że możemy nawet swój oddech wydrukować. Zdarzało mi się, że odciski palców zostawały. Myślę, że pracownia jest dla mnie bardzo bardzo ważną rzeczą i takim naturalnym środowiskiem.

Co sądzi Pani o sztuce współczesnej? Czy można powiedzieć, że jest ładna? A może artyści nie chcą, żeby była ładna?
Miałam rozmowę z moim najlepszym przyjacielem i on właśnie powiedział coś takiego, że on by bardzo chciał zrobić pracę, która będzie taka bardzo estetyczna. Ja powiedziałam coś innego, myślę, że w tym momencie mamy takie pole różnych możliwości, że może być estetyczna, ale w tej estetyce jest miejsce na jakiś taki bród i coś co będzie na krawędzi. Przez tą pracę ze studentami widzę, jakie ich tematy interesują, że to z roku na rok się zmienia, jakie są ich fascynacje.

Ale czy oni nie chcą, żeby ich prace były ładne?
Czasem, ale bardziej chodzi o temat. Nie do wszystkiego będzie to pasowało, że coś będzie bardzo estetyczne i ładne, więc często te rzeczy nie są takie ładne dla typowego odbiorcy, są często na krawędzi takiego zderzania, czy to w ogóle jest ładne, czy to w ogóle jest grafiką, cały czas jest próba nowych technologii, ale jest też powrót do tych starych technik, też w bardzo szerokim kontekście, na świecie. Mamy za dużo technologii i chcemy czegoś dotknąć, to jest istotne.

I na zakończenie – jaka będzie pani choinka bożonarodzeniowa?
Myślę, że nic nie zastąpi zapachu żywej choinki w domu. Zdecydowałabym się na taką w doniczce żeby nie ścinać drzewka. Takie drzewko na pewno byłoby przystrojone ozdobami, które moja mama robi na szydełku.
Dziękuję za rozmowę.
Wraz z panią Marią życzymy Państwu dobrych Świąt Bożego Narodzenia – Ela Bigas
Wystawa dofinansowana przez Urząd Miejski w Jaworznie
Identyfikacja wizualna wystawy Sławomir Śląski.